Magiczne brzmienie gitary – Dominic Miller
Dominic Miller jest najczęściej kojarzony z zespołu Stinga. Nie każdy jednak wie, że równolegle do współpracy z innymi muzykami, odnosi nieustanne sukcesy w karierze solowej. Jego płyty są ucztą dla wytrawnych słuchaczy, nie dziwi więc fakt, że każdy album spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony fanów i krytyków muzycznych. Dziś, w przededniu ukazania się kolejnej płyty, Dominic Miller w specjalnym wywiadzie dla Opinii wyjawia niektóre tajemnice swego kunsztu oraz sposobu na życie.
Skąd wziął się pomysł nagrania albumu „Shapes”, złożonego głównie z utworów klasycznych?
DM: Dzięki płycie „Shapes” dano mi okazję do zaprezentowania utworów klasycznych zinterpretowanych w moim brzmieniu i podejściu. Naturalnie byłem tym zainteresowany, więc skorzystałem. Nagrałem te utwory tak, jak gdyby dziś zostały napisane.
Wydajesz się być zafascynowany muzyką Bacha. Dlaczego jest dla Ciebie taka wyjątkowa?
DM: W Bachu fascynuje mnie to, że jego muzyka łączy emocje z logiką. To coś jak matematyka z duszą. Ćwiczę Bacha codziennie. Nie znoszę grania gam i choć jego muzyka ma ich wiele, to Bach sprawia, że te ćwiczenia stają się o wiele ciekawsze.
Twoją muzykę charakteryzuje specyficzne i rozpoznawalne brzmienie. W jaki sposób wypracowałeś te wyjątkowe cechy?
DM: To zasługa wielu lat prób uzyskania konkretnego brzmienia. Uwielbiam gitarę klasyczną, ale lubię też inne style jak pop, jazz, funk, południowoamerykański i wiele innych. Próbuję więc połączyć te style jednym instrumentem i brzmieniem.
Czy współpraca z innymi muzykami wpłynęła na Twoją karierę solową?
DM: Zdecydowanie tak. Dziedzina pisania piosenek z pewnością ma wpływ na sposób, w jaki komponuję instrumentalne kawałki. Wszyscy, z którymi dotąd pracowałem pomogli mi wykształcić styl komponowania i grania.
Która z Twoich solowych płyt jest dla Ciebie najważniejsza i dlaczego?
DM: Chyba album „First Touch”, ponieważ był pierwszy. Muzyka na tej płycie odzwierciedla całe moje życie do momentu jej nagrania. Inne przedstawiają krótsze etapy w moim życiu.
Na poprzednich płytach grałeś na gitarze akustycznej, ale następną planujesz zagrać na elektrycznej. Co spowodowało tę zmianę?
DM: To po prostu zmiana kierunku i nic więcej. Chciałem wyjść poza swoją strefę komfortu i podjąć wyzwanie. Granie akustyczne stało się dla mnie zbyt proste i naturalne.
Na ile byłbyś w stanie pozwolić komputerom i elektronice zaistnieć w Twojej muzyce?
DM: Myślę, że mają one swoje miejsce w ułatwianiu mi aranżowania muzyki. Ale tak naprawdę odpowiedź brzmi „w ogóle”. Wykorzystuję elektronikę, bo już jest, ale równie dobrze dałbym sobie radę bez niej, komponując przy stole kuchennym z magnetofonem i kartką papieru.
Muzyki uczyłeś się w bostońskim Berklee’s College of Music oraz w londyńskim Guildhall Shool of Music. Twoje wykształcenie jest imponujące, ale czy w jakiś sposób nie hamuje spontaniczności komponowania?
DM: Absolutnie nie. Tam nauczyłem się podstaw języka harmonii. A to, jak je wykorzystałem nie ma nic wspólnego z tym, czego się tam nauczyłem.
Czy Twoje argentyńskie pochodzenie ma wpływ na muzykę, którą piszesz?
DM: Tak. Argentyńskie wpływy w jakiś sposób same przemycają się do tego, co robię. Mam skłonność do opierania się na argentyńskich rytmach, nawet wtedy, gdy gram rock.
Co jest dla Ciebie najważniejsze w koncertach akustycznych?
DM: Po pierwsze uzyskanie dobrego brzmienia. Jeśli nie jestem z niego zadowolony, ciężko mi znaleźć swoją „strefę”. Później próbuję połączyć kontrolę nad występem z utratą kontroli nad sobą. Lubię docierać do miejsca, w którym muzyka gra się sama. Gdy je osiągam, wtedy jestem szczęśliwy.
Który artysta zrobił na Tobie największe wrażenie?
DM: Jest ich wielu. Stevie Wonder, Jimmi Hendrix, John McLaughlin, Egberto Gismonti – to tylko niektórzy.
Czy kiedykolwiek wątpiłeś w to, co robisz?
DM: Często wątpię. Myślę, że różnica między amatorem a profesjonalistą jest taka, że kiedy amator nauczy się jakiegoś kawałka, spoczywa na laurach. Dla profesjonalisty nauka jakiegoś fragmentu muzyki to dopiero początek. Jeszcze nigdy nie zagrałem idealnie partity ani sonaty Bacha i prawdopodobnie nigdy nie zagram. Jest to więc walka. Ale bardzo ją lubię.
Jesteś zdeklarowanym miłośnikiem szachów. W jaki sposób doszło do rozgrywki z Gari Kasparovem i jak Ci poszło?
DM: To była okazja, z której, wraz ze Stingiem, bez wahania skorzystaliśmy. Przegrałem.
Na koniec, czy masz jakieś inne pasje oprócz muzyki?
DM: Oczywiście szachy. Ale pasją numer jeden jest bycie w domu z rodziną. Kiedyś pierwsza była muzyka. Teraz jest na drugim miejscu. Tak jest lepiej.
Dziękuję za rozmowę i powodzenia we wszystkim co robisz.
Dominic Miller – strona oficjalna