„Są rzeczy mniej ważne, np. złote płyty, duże koncerty, telewizja” – rozmowa z Simonem Hinklerem, gitarzystą The Mission

Legendarny zespół The Mission rozpoczął swoją trasę Deja Vu w kwietniu 2022 koncertem w rodzimej Wielkiej Brytanii. Po 18 miesiącach trasa zatoczy koło wracając na Wyspy z czterema koncertami: 24.10 w Nottingham, 25.10 w Glasgow, 26.10 w Manchester i 28.10 w Londynie. O nich, o swoich refleksjach na temat grania na żywo i o wiernych fanach, w rozmowie dla magazynu Opinia, opowiada Simon Hinkler, gitarzysta The Mission.

Pod koniec października wyruszacie w mini trasę po Wielkiej Brytanii. Jakie emocje budzi w was granie dla rodzimej publiczności? Czy publiczność w innych krajach wiąże się z innymi emocjami?

SH: Chociaż wszyscy pochodzimy z Wielkiej Brytanii to okazuje się, że jestem już jedynym członkiem zespołu, który tu mieszka. W Wielkiej Brytanii mamy silną bazę fanów, którzy są z nami od dawna, a wielu z nich jeździ za nami na rozmaite koncerty po Europie i dalej. Ich obecność na koncertach to taki trochę rytuał. Mamy też fanów na całym świecie, a dzięki mediom społecznościowym budują globalną wspólnotę wokół zespołu, co jest cudowne.

Szykujecie jakieś niespodzianki w setliście?

SH: Rok temu zatrudniliśmy nowego perkusistę, więc musieliśmy skrócić repertuar by ułatwić mu opanowanie materiału w bardzo krótkim czasie. Zaczęliśmy od 25 numerów, a z czasem rozszerzaliśmy listę i teraz są na niej 42 piosenki. Są to zarówno hity, jak i wybrane piosenki ze wszystkich płyt. Nie gramy każdego wieczoru tego samego. Około 1/3 setlisty to numery, które zagrać trzeba, jak „Wasteland” czy „Tower of Strength”, ale reszta się zmienia.

Czy jest jakaś piosenka, którą szczególnie lubisz wykonywać na żywo?

SH: Większość seta jest dla mnie ekscytująca, ale moim faworytem jest „Grotesque”. To piosenka, którą nagrałem w czasie, kiedy nie byłem w zespole. Mam wrażenie, że ten numer stał się ulubieńcem nas wszystkich.

Jakiego sprzętu używasz na scenie? Taka mała podpowiedź dla tych, którzy chcą brzmieć jak Simon Hinkler.

SH: Moje podstawowe brzmienie na żywo już od lat osiemdziesiątych składa się z dwóch elementów: wzmacniacza Roland JC120 z chorusem, którego nigdy nie wyłączam i przesterem Boss DS-1. Przez te lata testowałem wiele innych wzmacniaczy i przesterów, ale zawsze wracałam do moich ulubionych. Używam też delaya Boss DDL z funkcją tap tempo, włączonego niemal przez cały czas. Poza tym mam jeszcze inne efekty, przez lata sporo ich przerobiłem.

To pytanie może szczególnie zainteresować naszych polskich czytelników. Muszę cię zapytać o instrumentalny kawałek „Tadeusz (1912-1988)” wydany na reedycji płyty „Children”. Tadeusz to tradycyjne polskie imię. W jednym z wywiadów Wayne powiedział mi, że Tadeusz był twoim sąsiadem. Kiedy odszedł, chciałeś go upamiętnić nazywając utwór jego imieniem. Czy stoi za tym jakaś historia?

SH: Rzeczywiście był Polakiem, ojcem mojego kolegi. Wszyscy opowiadali o tym jak zabawny był Tad relacjonując historie, które słyszeli od niego, więc niemal stał się legendą za życia. Spotkaliśmy się tylko raz. Był uroczym facetem z ironicznym poczuciem humoru, dzięki któremu wszyscy wybuchali śmiechem, gdy tylko coś powiedział. Dosłownie kilka dni później zmarł. Pracowałem wtedy z Craigiem nad nowym instrumentalnym kawałkiem i stwierdziłem, że chciałbym go nazwać na cześć Tadeusza.

Na rynku muzycznym jesteś obecny od ponad 4 dekad. Z jakiego osiągnięcia jesteś szczególnie dumny?

SH: Wbrew pozorom, pewne rzeczy są mniej ważne, np. złote płyty, duże koncerty, telewizja. Ja jestem dumny z tego, że The Mission wciąż trwa i brzmi tak dobrze jak nigdy wcześniej. Zrobiliśmy razem kilka fajnych rzeczy. Ale osobiście jestem bardzo dumny z mojego solowego albumu „Lose The Faith”, ponieważ sam go napisałem i zagrałem, a później sam siebie zaskoczyłem tym, że pierwszy raz w życiu sam zaśpiewałem wszystkie wokale. Na mecie nie było żadnej nagrody, tę płytę robiłem dla czystej przyjemności. Zajęło mi to kilka lat, ale w efekcie powstał mocny album.

Chciałbyś coś powiedzieć waszym fanom w Polsce i Wielkiej Brytanii?

SH: Byliśmy w Polsce parę miesięcy temu i publiczność była wspaniała. Mogę tylko wyrazić swoją głęboką wdzięczność za wsparcie jakie otrzymuje zespół. Wiem, że to brzmi jak frazes, ale to prawda: nie byłoby nas bez was.

Kiedy jesteś szczęśliwy?

SH: Kiedy nie mam się o co martwić, a to bardzo rzadko się zdarza…

Życzę ci jak najczęstszych momentów spokoju i dziękuję za rozmowę.

Anna Jankowiak

The Mission
Strona oficjalna The Mission
Facebook fan page

Bilety na brytyjską część trasy Deja Vu są dostępne na Ticketmaster.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.