„Jeszcze nie mówią, a są już dwujęzyczne” – rozmowa z dr Agnes Kovacs z Central European University w Budapeszcie

W artykułach piszesz np. „przebadaliśmy 30 dzieci”, ale domyślam się, że uzyskanie danych od takiej liczby dzieci nie jest proste… Co robicie, żeby zachęcić je do udziału w badaniu?

AK: To bardzo dobre pytanie: co robimy, żeby dzieci np. patrzyły na to, na co chcemy? Oczywiście, bardzo często się zdarza, że dziecko, które przyjdzie do naszego laboratorium  jest zmęczone albo kiepsko się czuje, i od razu zaczyna płakać. W takiej sytuacji właściwie nie możemy nic zrobić. Bardzo ważną zasadą w prowadzonych przez nas badaniach jest to, że rodzic jest cały czas przy dziecku. Oczywiście każde badanie zaczynamy od tego, aby dziecko poznało nowe otoczenie – chcemy, żeby dobrze się u nas czuło. Ale i tak zdarza się, że trafia do nas zmęczone, głodne albo po prostu nie najlepiej czuje się w danym momencie i przez to staje się płaczliwe. Przeważnie próbujemy – z pomocą rodziców – uspokoić je, ale jeśli to się nie udaje, jedyne, co nam pozostaje, to odroczyć badanie. Ale bywa i tak, że dziecku po prostu bardzo się u nas nie podoba – wtedy musimy zrezygnować ze spotkań.

Więc tak, zdarza się, że żeby zbadać grupę 30 niemowlaków, musimy zaprosić do badań 40 albo i więcej. Tak naprawdę, jedyne, co możemy robić, to zadbanie o to by badania było przeprowadzone w jak najlepszych warunkach. Staramy się, żeby przedmioty używane w badaniu, np. wspomniane wcześniej kukiełki, były przyjazne, ładne, a dźwięki, które słyszą dzieci w badaniu – przyjemne –, tak żeby dzieci dobrze się u nas czuły. Ale i tak, czasami to po prostu nie działa.

Domyślam się, że praca z małymi dziećmi oznacza masę zabawnych i ciekawych historii…

AK: Och, tak, dużo się u nas dzieje. Zdarzyło się nam raz, że przed 15-miesięcznymi dziećmi ukrywaliśmy – korzystając z „magicznych sztuczek” – gwizdek, który się bardzo dzieciom podobał. Gwizdek wkładaliśmy do pudła, z którego znikał w sposób niewyjaśniony. Pewna dziewczynka długo szukała gwizdka w pudełku. Szukała, szukała, ale nie mogła znaleźć. I co zrobiła? Zaczęła udawać, że go znalazła, dmuchała w ten niewidzialny gwizdek i śmiała się z eksperymentatora – całym sercem zaangażowała się w tę grę, myśląc pewnie: „wiem, że on powinien tutaj być, a nie mogę go znaleźć, pewnie jest tu jakaś sztuczka, ale skoro chcesz się tak bawić – wchodzę w to, i będę udawać, że znalazłam, czego szukam”. Ta historia pokazuje też, że dzieci potrafią odejść w myślach od sytuacji „tu i teraz”. Gwizdka nie było w pudełku, ale dziewczynce to nie przeszkodziło i sobie ten gwizdek wyobraziła. Świadczy to też o ogromnych możliwościach wyobraźni małych dzieci, które jeszcze nie mówią, ale mimo to rozumieją bardzo wiele z otaczającego je świata i interakcji społecznych.

A jak myślisz, dlaczego rodzice chcą, żeby ich dzieci brały udział w waszych badaniach?

AK: Sądzę, że każdy rodzic chce wiedzieć, jak rozwija się jego dziecko – jak poznaje świat, jak przyswaja język, jak uczy się tych wszystkich zupełnie nowych rzeczy. Podejrzewam, że rodzice przychodzą tu z ciekawości. W badaniach biorą udział tylko ochotnicy, którzy cieszą się, że mogą to robić, bo dowiadują się czegoś o swoich dzieciach.  

A czy miałabyś jakieś wskazówki dla rodziców? Może wynikające z waszych badań?

AK: Wracając do jednego z pierwszych Twoich pytań o różnice między jedno- i dwujęzycznymi dziećmi – wydaje nam się, że dzieci dwujęzyczne mają dwa razy więcej do zrobienia: muszą się nauczyć dwóch języków, dwóch zestawów słów, dwóch systemów reguł. Ich rodzice często martwią się, że mają one dwa razy trudniej i że może to powodować opóźnienia w rozwoju. Jednak badania pokazują, że jedno- i dwujęzyczne dzieci osiągają „kamienie milowe” rozwoju językowego w bardzo podobnym wieku. Około pierwszych urodzin zaczynają mówić pojedyncze słowa, około pół roku później zaczynają łączyć słowa w pary i znają już około 50 słów. Oczywiście, istnieją ogromne różnice indywidualne w tym zakresie – zarówno u dzieci dwujęzycznych jaki i jednojęzycznych. Niektóre dzieci mówią pierwsze słowa, mając 11 miesięcy, inne – mając 16 miesięcy. Ta różnorodność mieści się w normie i dla dzieci jedno-, i dwujęzycznych.

Tu przy okazji rodzi się bardzo ciekawe pytanie. Skoro różnice w tempie przyswajania języka pomiędzy dziećmi jedno- i dwujęzycznymi nie istnieją, a jedna grupa musi nauczyć się właściwie dwa razy więcej – ma dwa razy więcej słów i reguł językowych do przyswojenia – to pytanie brzmi: jak to możliwe? Nasza hipoteza jest taka, że dzieci dwujęzyczne mają pewne dodatkowe zdolności poznawcze, które umożliwiają im poradzenie sobie z tym zadaniem. I właśnie tę hipotezę próbujemy zweryfikować, dokonując porównań pomiędzy różnymi aspektami funkcjonowania dzieci jedno- i dwujęzycznych.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Magdalena Łuniewska

Dr Ágnes Melinda Kovács jest psychologiem, pracuje jako Associate Research Fellow w Central European University w Budapeszcie. W swoich badaniach koncentruje się na podstawowych mechanizmach poznawczych, dzięki którym małe dzieci mogą efektywnie poznawać świat społeczny. Opublikowała kilkanaście prac naukowych. Otrzymała prestiżowy grant Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych dla młodych naukowców.

 

Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons znanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.” realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych

 

 

 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.