O ramadanie dłuższymi zdaniami – rozmowa z Janet van Hell, profesor językoznawstwa i psychologii z Penn State University

Chciałabym wrócić do badania, które przeprowadziłaś jakiś czas temu na populacji tureckich imigrantów mieszkających w Holandii. Wydaje mi się, że uzyskałaś w nim ciekawe wyniki dotyczące wpływu kultury na wyniki szkolne imigrantów.

JvH: To badanie miało na celu sprawdzenie, do jakiego stopnia sposób testowania znajomości języka, który używamy w szkole, jest uzależniony od kultury. Poprosiliśmy dzieci o napisanie historyjek, których tematem miał być albo karnawał, albo ramadan, który to jest świętem islamskim. Trzeci temat dotyczył zabaw na podwórku, co było tematem neutralnym z punktu widzenia kulturowego. Udział w badaniu wzięły dzieci zarówno holenderskie, jak i dzieci pochodzenia tureckiego, których jednak poziom znajomości holenderskiego był podobny jak w przypadku dzieci o holenderskich korzeniach. Okazało się, że opowiadania dzieci tureckich na temat ramadanu były znacznie dłuższe, niż o karnawale. Z kolei, dzieci holenderskie rozpisywały się znacznie bardziej pisząc o karnawale niż o ramadanie. Z kolei wypracowania na temat zabaw na podwórku były porównywalnej długości w przypadku obu grup. To był pierwszy ważny wskaźnik, ale postanowiliśmy drążyć nieco głębiej – porównać strukturę zdań stosowanych przez dzieci w jednym i drugim przypadku. Szczególnie przyjrzeliśmy się spójnikom – czyli częściom zdania, które mają za zadanie łączenie zdań – i, lub, czy, itp.. Oczywiście można opowiedzieć historyjkę używając wyłącznie zdań prostych. Jednak historyjka ta będzie o wiele pełniejsza i ciekawsza, jak będzie opowiedziana za pomocą zdań złożonych, można wówczas budować przyczynowość, dokonywać porównań – to po prostu wyższy poziom posługiwania się językiem. Okazało się, że użycie spójników jest związane ze stopniem znajomości tematu, o którym pisało dziecko. Holenderskie dzieci używały więcej spójników gdy pisały o karnawale, niż w historiach o ramadanie. Dzieci pochodzenia tureckiego – odwrotnie. Gdy jedne i drugie pisały na temat neutralny, użycie spójników było na podobnym poziomie.

To bardzo podstawowe badanie, ale pokazuje, że temat, na jaki dzieci mają za zadanie napisać – to, czy jest on związany z kulturą, w jakiej te dzieci wzrosły – ma wpływ na sposób wykonania zadania. Jeśli więc przełożymy wnioski z tego badania na sytuację, w jakiej znajdują się dzieci integrujące się w obcej dla siebie kulturze, okaże się, że ich osiągnięcia szkolne mogą zostać niedoszacowane. Te same dzieci mogą radzić sobie znacznie lepiej, jeśli np. temat, na który piszą będzie bliższy ich tożsamości.

Czy wyniki tego badania wywarły jakikolwiek wpływ na edukację szkolna w Holandii?

JvH: Niestety, jak robiłam to badanie byłam dopiero na stażu podoktorskim. Teraz na pewno postarałabym się bardziej upowszechnić jego wyniki. Marzyłabym, aby możliwe było zaniesienie tego badania do kuratorium i powiedzenie: ani słowa więcej o świniach w szkole (śmiech). Nie macie pojęcia na ilu ilustracjach w podręcznikach są świnie, gdy tymczasem nie można sobie wyobrazić nic bardziej okropnego i odpychającego dla muzułmanina niż świnia.

Co Twoim zdaniem stanowi największe wyzwanie dla dzieci imigranckich w kontekście szkolnym?

JvH: Szczerze mówiąc nie uważam, aby to kwestia znajomości języka była najważniejszym problemem. Moim zdaniem trudniejsze jest wtopienie się w otoczenie i kwestia kultury. Dzieci imigranckie tak naprawdę nie mają znikąd pomocy. Ich rodzice są w podobnej sytuacji, ale ten proces przebiega u nich w nieco inny sposób. Integracja dorosłych polega na czym innym, niż integracja w świecie dzieci. Dla dzieci niezwykle ważne jest, aby niczym nie odróżniać się od rówieśników. Ale równocześnie są one obcokrajowcami, którzy mówią „w śmieszny sposób”. Jest to więc wielkie wyzwanie dla dzieci. Często szkoły nie są w odpowiedni sposób wyposażone, żeby pomóc takim dzieciom. Powody są różne – niekiedy takich dzieci jest zbyt mało w skali szkoły, aby uruchamiać dla nich specjalne programy, a często nawet nie pozwala się im spędzać czasu z rodakami, bo to ma „opóźnić” asymilację.

Masz doświadczenia zarówno z Holandii i USA. Czy łatwiej jest być imigrantem w USA czy w Holandii?

JvH: Trudno mówić o całych USA, bo to gigantyczny kraj. Ale patrząc na moje prywatne doświadczenia,  uważam, że integracja moich dzieci przebiegła cudownie. W Stanach są świetne zajęcia uzupełniające z języka angielskiego, w ramach których dodatkowo różnicuje się podejście do dzieci z różnych kultur. W Holandii uważa się, że dzieci po prostu mają się nauczyć niderlandzkiego i kropka; zapomnieć o swoim ojczystym języku jak najszybciej.

Gdy jeszcze mieszkaliśmy w Holandii, do klasy mojej córki – mówiącej wówczas już bardzo dobrze po angielsku po dłuższym pobycie w USA – przyszła mała Brytyjka, która nie mówiła po niderlandzku. Była strasznie nieszczęśliwa. W czasie spotkania z nauczycielką zaproponowałam, żeby posadziła tę dziewczynkę koło mojej córki. Wydawało mi się, że będzie ona mogła pomóc, lub chociaż porozmawiać z nią od czasu do czasu po angielsku, żeby mała Brytyjka nie czuła się taka wyobcowana. Po tym jak to powiedziałam, nauczycielka popatrzyła na mnie w taki sposób, jakbym popełniła jakiś nietakt. Mówienie po angielsku miało – w przekonaniu nauczycielki – utrudnić osiągnięcie celu, jakim było szybkie nauczenie się holenderskiego przez Brytyjkę.

Czyli celem szkoły jest asymilacja, nie integracja, która daje możliwość zachowania własnej kultury?

JvH: Myślę, że tu w Ameryce podejście jest o wiele bardziej elastyczne jeśli chodzi o utrzymywanie własnej tożsamości przez imigrantów. W Holandii myśli się – musisz się zintegrować, albo wyjedź. Uważa się, że imigranci mają zostać Holendrami, a nie podtrzymywać własną kulturę. Jeszcze dwadzieścia lat temu uważano, że można te dwie rzeczy połączyć. Teraz to się bardzo zmieniło.

Dziękujemy bardzo za rozmowę.

Rozmawiali: Zofia Wodniecka i Karol Chlipalski

 
 

Senat RP

 

Serwis Wszystko o dwujęzyczności jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach zlecania przez Kancelarię Senatu zadań w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2016 roku. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o zleceniu zadania publicznego przez Kancelarię Senatu oraz  przyznaniu dotacji na jego wykonanie w 2016 r.

 

 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.