„Zdają egzaminy na A lub A z gwiazdką” – rozmowa z Małgorzatą Niedbało
Powiedziała nam Pani ile dzieci chodzi do szkoły, a czy wie Pani, ile dzieci mieszkających w Reading nie chodzi do tej szkoły i z jakich powodów?
MN: Sporo, społeczność polska w Reading jest tak duża, że nie dla wszystkich chętnych mamy miejsce. Mamy dość długą listę oczekujących. Mamy 272 uczniów, a kolejnych 60 czeka na miejsce. Z tym, że jak po jakimś czasie dzwonimy okazuje się, że pewna liczba zgłoszeń jest nieaktualna – albo rodziny te już wróciły do Polski, albo zapisały dzieci na jakieś inne zajęcia. To jest właśnie jeden z powodów, dlaczego dzieci nie chodzą do szkoły polskiej – bo mają jazdę konną, balet, piłkę nożną itp.
Często jednak się zdarza, że rodzice rezygnują z posyłania dzieci do szkoły polonijnej nie dlatego, że nie chcą, czy nie uważają tego za ważne, tylko z powodu sytuacji życiowej – nie mają jak zorganizować dowozu tych dzieci, ich odebrania. W wielu przypadkach posyłanie dzieci do szkoły polskiej wymaga sporo determinacji i organizacji. Są tacy, którzy nie posyłają dzieci do szkoły, ale w domu wkładają wiele pracy i ich dzieci często mówią bardzo ładnie po polsku.
Skoro jest taka długa lista oczekujących, dlaczego nie powiększy Pani szkoły?
W tym celu trzeba by było wynająć dodatkowe sale poza terenem parafii, bo tutaj z pomocą naszego księdza proboszcza wykorzystaliśmy już wszelkie możliwości. Kierowanie szkołą która mieściłaby się w różnych miejscach jest bardzo trudne. Brałam to pod uwagę, ale ze względów organizacyjnych zrezygnowałam. Dla prawie 280 dzieci mamy tu miejsce, a wynajmować gdzieś jedną salę dla kolejnych – realnie rzecz biorąc 30-50 – to nie ma sensu. Trzeba by całą szkołę przenosić. A całą szkołę przenosić i płacić grube pieniądze, podczas gdy tu mamy tyle możliwości – to się mija z celem. Tym bardziej, że mamy swoją bibliotekę, książki, materiały edukacyjne, mapy, różne sprzęty i czujemy się tu swobodnie. W wynajmowanych pomieszczeniach w szkołach angielskich nie można mieć nic swojego poza ksero i jedną szafką.
Ale zachęcałabym innych, aby otwierali nowe szkoły. Żeby te dzieci, dla których nie ma u nas miejsca mogły chodzić gdzie indziej. Nie traktowałabym tego jako konkurencji, tylko jako ogromną pomoc. Jak przeglądam bazę danych w komputerze, to jest mi ogromnie przykro, że ja ich nie mogę wszystkich przyjąć, po prostu boli mnie serce.
Czy pozyskiwanie nauczycieli do takiej szkoły jest problemem?
MN: Nie jest problemem, zawsze mam w szufladzie kilka CV na wszelki wypadek. W tym roku przyjęłam pięciu nowych nauczycieli. Jak brakuje mi nauczyciela, to zwracam się do księdza z prośbą o ogłoszenia na ambonie że poszukujemy nauczycieli. Ogłaszam też na forum „Polacy w Reading”na facebooku, do którego należy siedem tysięcy osób. Zawsze jest duży odzew.
Jakie kwalifikacje muszą mieć kandydaci na nauczycieli?
MN: Wszyscy kandydaci muszą być po wyższych studiach najlepiej po polonistyce, historii, albo nauczaniu początkowym, pedagogice. Ale mamy też nauczycieli po chemii, prawie i geografii.
Poza tym muszą to być ludzie z pasją nauczycielską, z sercem i odpowiednim podejściem do dzieci. Tacy właśnie nauczyciele pracują w naszej szkole.
A czy nauczyciele zatrudnieni w Polskiej Szkole w Reading uczestniczą w szkoleniach, doskonaleniu zawodowym?
MN: Oczywiście, bardzo często. Nauczyciele wykształceni w Polsce muszą się nieco dostosować do naszych realiów.
Przez kogo są organizowane takie szkolenia?
Głównie są to szkolenia metodyczne organizowane przez Polską Macierz Szkolną w Londynie. Robimy też różne kursy u nas na miejscu zapraszając do nas szkoleniowców. Ostatnio odbyło się szkolenie z pedagogiki zabawy „KLANZA” dla nauczycieli przedszkolnych i zerówkowych poprowadzone przez szkoleniowców z Birmingham oraz szkolenie z wiedzy o narkotykach przeprowadzone przez Fundacje HOPE. Za miesiąc mamy szkolenie wewnętrzne nt. bezpieczeństwa dzieci. Ja tydzień temu z kolei szkoliłam się z pierwszej pomocy pediatrycznej i taki sam kurs odbędzie się w naszej szkole dla wszystkich nauczycieli w lutym. Na wszystkie sposoby staramy się, aby nasze dzieci były bezpieczne, tu już nawet nie chodzi o przepisy angielskie.
A jak Pani ocenia angielskie regulacje dotyczące prowadzenia tego typu szkół? Czy są jakieś przepisy, które utrudniają życie, są nieżyciowe, głupie, i które należałoby zmienić?
MN: Rozeznać się w tych wszystkich przepisach nie było łatwo. Ale Polska Macierz Szkolna w Londynie prowadzi na ten temat szkolenia – jak zalegalizować polską szkołę sobotnią, aby wszystko funkcjonowało zgodnie z angielskimi normami.
A czy pomagają polskie placówki dyplomatyczne, ambasada, konsulat?
MN: Ambasada pomaga finansowo, głównie też przez Macierz. Przez różnego rodzaju dotacje; podejrzewam, że te szkolenia, w których uczestniczymy są też finansowane, choć w części, przez ambasadę. Ale też miałam bezpośredni kontakt z konsulatem. Sponsorowali u nas kilka rzeczy: np. podręczniki itp. Pomagały nam też fundacje Semper Polonia oraz Edukacja dla Demokracji z Polski.
Gdyby Pani przestała być dyrektorem i wybrała nowe wyzwanie, jakim byłoby otwarcie nowej szkoły w Reading… Byłoby w niej aż nadto sal i musiałaby Pani postarać się je zapełnić nowymi uczniami, gdzie i w jaki sposób poszukiwałaby Pani uczniów?
MN: Przede wszystkim przez kościół. Bardzo wiele rzeczy możemy ogłosić dzięki współpracy z księdzem. Jest dużo takich rodzin, które chodzą do kościoła polskiego, a nie posyłają dzieci do szkoły.
Gdzie jeszcze poza kościołem?
MN: Facebook – to jest teraz narzędzie pracy wielu Polaków (śmiech). Jest kilka fajnych forów w Reading, np. „Polacy w Reading” „Polacy w Reading UK”, jest także trzecie forum – „Polskie playgroupy w Reading”. Tam właśnie ogłaszamy dwie nasze playgroupy dla dzieci około od 0 do 3 roku życia. Prowadzę tam zajęcie rytmiczno-muzyczne. I jak one dorastają, to rodzice już wiedzą, gdzie się zgłosić do szkoły polskiej. Tak więc przez te nasze spotkania, przez kościół, fora społecznościowe – przez polskie sklepy również – można rekrutować dzieci .
Czy fakt, że szkoła znajduje się przy parafii, że obecność ducha katolickiego jest tu bardzo widoczna, nie przeszkadza rodzicom, którzy nie chcą religijnego wychowania dla swoich dzieci?
MN: Nie, to nie jest przeszkodą. Mamy tu kilkoro dzieci, których rodzice nie wyrażają zgody na naukę religii. Przychodzą oni do nas, mówią nam to i nie ma problemu. Ich wola jest uszanowana. Wtedy dziecko albo siedzi sobie w tej klasie i odrabia zadania z innych przedmiotów, albo przychodzi do mnie i siedzi te 20 minut w sekretariacie. Nie biorą też oczywiście udziału np. w jasełkach, czy innych religijnych uroczystościach. Te sprawy też omawiamy indywidualnie z rodzicami.
Życzymy Pani dalszych sukcesów wprowadzeniu szkoły i dziękujemy za rozmowę.
Karol Chlipalski
|
|
Serwis Wszystko o dwujęzyczności jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach zlecania przez Kancelarię Senatu zadań w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2016 roku. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o zleceniu zadania publicznego przez Kancelarię Senatu oraz przyznaniu dotacji na jego wykonanie w 2016 r. |