Wywiad z Ray’em Wilsonem
Jego charakterystycznego, lekko zachrypniętego głosu nie sposób pomylić z innym. W Genesis zastąpił Phila Collinsa, był twórcą hitu „Inside”, współpracował też z takimi zespołami jak The Scorpions i RPWL. O swojej muzyce, potrzebie ciągłych zmian i decyzji o przeprowadzce do Polski opowiada wokalista Ray Wilson.
Tworzysz szeroko pojęty rock obejmujący melodyjne, ale też i mocniejsze klimaty. W którym gatunku czujesz się najlepiej?
RW: Lubię grać kawałki akustyczne i elektryczne – wszystko zależy od etapu, na którym się znajduję oraz od mojego nastroju. Myślę, że w tym wypadku kluczem jest zróżnicowanie. Dlatego właśnie wciąż ekscytują mnie trasy koncertowe.
Grałeś w wielu zespołach, m.in. Guaranteed Pure, Stiltskin, Cut_, jak również solo. Czy wynika to z faktu, że nie możesz znaleźć swojego miejsca w muzyce, czy może z Twojej niespokojnej natury?
RW: Nie, to raczej przypadek – po prostu tak jest. Bardzo lubię różnorodność i tworzenie nowych projektów muzycznych.
Wszystkie płyty, która są inne w wymowie, ale wciąż charakterystyczne dla Twojego stylu. Z której płyty jesteś najbardziej dumny?
RW: Nie potrafię tego powiedzieć. Każda z nich ma w sobie coś szczególnego i przypomina mi o różnych etapach w moim życiu.
Wolisz duże koncerty rockowe, czy małe imprezy akustyczne?
RW: Chyba małe koncerty akustyczne. Uwielbiam ich intymny klimat.
Trudno nie zauważyć wkładu, jaki dokonałeś w legendarny zespół Genesis. Jak ważna dla Ciebie była ta współpraca?
RW: Niezwykle istotna. To było dla mnie bardzo przydatne doświadczenie w komponowaniu, graniu koncertów i ogólnie w biznesie muzycznym.
Teksty na płytach opowiadają wiele o Tobie samym. Nie boisz się, że odsłonisz zbyt wiele ze swojej prywatności?
RW: Nie bardzo. Niczego nie żałuję i wyciągnąłem wnioski z większości błędów, które popełniłem.
W tym roku nagrałeś płytę o nazwie “Propaganda Man”. Jakie jest przesłanie Twojej propagandy?
RW: Mówię o propagandzie, którą wielu z nas uprawia na co dzień. Ona zawsze powoduje jedynie zamęt i brak zaufania, a to do niczego nie prowadzi. Większość z nas jest winna nakręcania spraw na rzecz swoich egoistycznych pobudek, ja natomiast coraz bardziej chcę się uwolnić od takiego stylu życia.
Jak to się stało, że wziąłeś udział w nagraniu piosenki Roses niemieckiej grupy RPWL?
RW: Zespół RPWL przyszedł kiedyś na mój koncert i zaprezentował mi tę piosenkę. To wspaniały numer, pięknie zrealizowany, dlatego zrobiliśmy go razem. Yogi to bardzo zdolny muzyk i producent.
Wydaje się, że jesteś bardzo silnie związany z Niemcami. Co jest tego przyczyną?
RW: Nie mam pojęcia. Po prostu tak wyszło.
Nie jest tajemnicą, że przeprowadziłeś się ze Szkocji do Polski. Jakie cechy polskiej i szkockiej kultury przeniósłbyś do tych krajów?
RW: Jesteśmy bardzo podobni i wydaje mi się, że właśnie dlatego tak szybko się tu zaaklimatyzowałem. Musiałem tylko zamienić whisky na wódkę i ułożyć sobie życie z Gosią. Jak na razie nie trzeba mi nic więcej.
Czy myślisz, że zostaniesz w Polsce na dobre?
RW: Tak, taki właśnie jest plan. Wydaje mi się, że to dobre miejsce do założenia rodziny. Zawsze jednak będę dużo podróżował w związku ze swoją pracą. Tak samo Gosia.
Jak radzisz sobie z językiem polskim odkąd zamieszkałeś w Poznaniu?
RW: Nie najlepiej. Wiem jednak, że muszę się za to zabrać.
Polacy słyną ze swojej kuchni. Czy masz ulubione polskie danie?
RW: Mówiąc szczerze, polska kuchnia nie różni się tak bardzo od tego, do czego jestem przyzwyczajony. To tylko kwestia nazewnictwa – cały szereg tych samych potraw po prostu inaczej się nazywa. Lubię bigos i kotlety schabowe, ale z uwagi na to, że z reguły się nie przejadam, często jadam dania tajskie i japońskie.
Dziękuję za rozmowę i za to, że wybrałeś Polskę.
Kontakt w sprawie koncertów: management@spondeo.eu